Archiwum grudzień 2002, strona 8


gru 18 2002 Mogłoby być fajnie...
Komentarze: 0

Miał być sylwek. U qmpla na chacie. Ale taki prawdziwy, balanga, na jakiej jeszcze nikt z naszej paczki nie był. Ale nie będzie. On ma inne plany. Qrde, a tak liczyłyśmy na tę imprezkę. Już zastanawiałyśmy się, jak to będzie. Niestety. Nie wyszło. Qrde, no! I co my teraz będziemy robić na sylwestra? Babskie spotkanie? Akurat...W sumie mogłoby przejść, no ale to już było. Chciałyśmy w tym roku zrobić koedukacyjną:-P imprę. Może zaprosimy qmpli z klasy? Ale do kogo? Nie mamy bigaśnych mieszkań, nie ma u nas warunków na prawdziwe balangi. A poza tym ich rodzice się nie zgodzą. Za krótko się znamy. Buuu...No i co teraz? A tak chciałam spędzić tegorocznego sylwka inaczej...Poza domem...W damsko-męskim gronie...Szkoda...Bo mogłoby być fajnie...Co więcej: NA PEWNO byłoby fajnie...W końcu ludzi z naszej starej paczki znamy od pierwszej klasy podstawówki, a co niektórych jeszcze od zerówki czy przedszkola...Większość ludzi z nowej paczki znamy zaś dopiero od pierwszej klasy gimnazjum, a więc od dwóch lat:-P...Ale mniejsza z tym.

O...O...Ooo...Qmpel przejął się moimi rozpaczaniami i wpadł na pewien pomysł. Pojedziemy do niego w poniedziałek po południu, na spotkanie ze starą paczką po latach. To nie będzie impreza, ale zawsze coś...

smile : :
gru 18 2002 Słówka szeptem pisane
Komentarze: 6

Ech, tyle się wydarzyło, a jednak nie jestem w stanie pisać o niczym innym, jak tylko o podupadaniu naszego kochanego blogowiska. Bardzo się do niego przywiązałam, zaglądałam tu niemal codziennie, a teraz grozi mu likwidacja i ja nie jestem w stanie nic zrobić:-(. Na początku, kiedy wyszła afera z płatnymi blogami, przestraszyłam się i byłam gotowa zrezygnować z prowadzenia bloga. Ale w końcu wszystko się wyjaśniło i mogę sobie tu dalej pisać. Mam nadzieję, że wspólnymi siłami odratujemy to blogowisko, by znów było piękne, młode, zasobne w fundusze i w ogóle tętniło życiem tak, jak dawniej:-P.

A co u mnie in love? Ech, nic ciekawego. Wprawdzie, znów zaczęto się mną interesować, no ale sytuacja przybiera dość niebezpieczne:-P obroty. Na moim qmplu z klasy nasi wspólni koledzy i koleżanki wymuszają, by koniecznie poprosił mnie o chodzenie. Dla mnie to nonsens, bo po co tak na siłę:-P. I tak się nie zgodzę, bo to dzieciak. On chyba przeczuwa, że dam mu kosza, i dlatego tak zwleka. Bo chce jeszcze trochę poflirtować:-P. No ale ja już się nudzę! Z jednej strony chciałabym usłyszeć od niego prośbę o chodzenie, ale z drugiej...jeśli mu odmówię, to flirt się zakończy i będzie mi troszeczkę smutno. A chodzić z nim nie będę, bo on mi ZUPEŁNIE nie odpowiada...

smile : :
gru 15 2002 Troszeczkę onieśmielony?
Komentarze: 2

Ta notka powstaje po raz drugi. Za pierwszym razem została skasowana wberw mojej woli. Cóż za niewdzięczny system! Przejdę więc od razu do rzeczy...W poprzedniej wersji pisałam o równaniach matematycznych, które musiałam dziś rozwiązać, o rozprawce z języka polskiego, którą musiałam napisać i o ćwiczeniach z geografii, które musiałam uzupełnić. Pisałam także o tym, jak bardzo brakowało mi dziś miłości ze strony jakiegoś chłopaka. Czułam się taka samotna...Chciałam, by ktoś mnie przytulił...No i między innymi dlatego nie mogę doczekać się jutra. No bo od jutra przez pięć najbliższych dni znów będę chodzić do szkoły. A w szkole nie mogę narzekać na brak zainteresowania moją osobą:-P. A po szkole, jak sądzę, spotkam obiekt swoich westchnień, i będę nawet miała okazję wdać się z nim w dłuższą rozmowę...Chciałabym w miarę szybko dać temu chłopakowi do zrozumienia, że mi się podoba, ale chodzi o to, by zrobić to na tyle delikatnie, by się do mnie nie zraził i by się mu nie narzucać. Oczywiście byłoby przemiło i przeuroczo, gdyby on odwzajemnił moje uczucia...Mam nadzieję, że on sam jest troszeczkę onieśmielony i dlatego jeszcze nic się dzieje w tym kierunku:-P, a nie dlatego, że mu się nie podobam...No ale wszystko okaże się jutro...Dopiero jutro...Nie...Już jutro (a przynajmniej na to liczę:-P)!

smile : :
gru 15 2002 Po co?
Komentarze: 6

Ech, w zasadzie to ja dziwna jestem. Poprosiłam swoją pierwszą netową miłość o kontakt. Po co? Bo chciałam powrócić do niego? Eee, przecież ja nie chcę już netowej miłości! NIE CHCĘ! Co mi po takim uczuciu? Będę znów cierpieć, że nie mogę spędzać ze swoim chłopakiem tyle czasu, ile bym chciała. Więc po co podałam mu swój numer komórki? Po co wysłałam mu maila? Po co dodałam jego numer z powrotem do swojego Gg? Bo liczyłam na sms-a, e-maila, wiadomość na Gg? Eee, tylko sobie głowę zawracam. Ja tak naprawdę nie potrzebuję już kontaktu ze swoim pierwszym net-chłopakiem. Ale wczoraj wydarzyła się taka, a nie inna sytuacja, no i pod wpływem chwili chciałam pogadać. Teraz już nie. Ale co będzie jeśli on weźmie moją prośbę kontaktu na poważnie? Eee, tak chyba nie będzie. O ile dobrze go znam, to zlekceważy tę prośbę. Więc co robić? Najlepiej będzie po prostu zapomnieć o tej wpadce...I poszukać sobie kogoś poza netem...Nie dla zasady, ale z czystej chęci bycia z kimś. Przecież kandydatów nie brakuje:-P...

smile : :
gru 14 2002 NIE!
Komentarze: 4

Reasumując: w necie zakochałam się trzykrotnie, z czego pierwsza miłość była prawdziwa, druga połowiczna (bo trochę netowa, trochę realna), a trzecia to tylko zauroczenie. Bardzo miło wspominam moją pierwszą net-miłość. To były piękne, wakacyjne chwile, choć na razie nie doszło do spotkania poza netem. Ale to, w jaki sposób poczułam się po zerwaniu z tym chłopakiem oraz po nieudanych próbach powrotu do niego, skutecznie znieczuliło mnie przed dalszym zakochiwaniem się w necie. Dlatego też do trzeciej miłości podeszłam z ogromnym dystansem. I być może dlatego ta miłość tak szybko prysła, a ja przekonałam się, że nazwanie uczucia, jakie żywiłam do tego chłopaka, miłością, było błędem. Właściwiej będzie, jeśli napiszę, że to było tylko zauroczenie. Dobrze, że ten chłopak nie przyjechał do mnie, choć miał takie plany. Teraz już nie mam żadnych wątpliwości: po prostu go nie kocham. Druga zaś miłość przemknęła gdzieś pomiędzy tymi dwiema znajomościami. Był to chłopak, którego poznałam w necie, ale spotkałam się z nim w realu i dopiero wtedy tak naprawdę pokochałam. Tylko że bez wzajemności, no ale trudno się mówi. Bądź, co bądź, netowej miłości mówię już: NIE!, no chyba, że zechce do mnie powrócić moja pierwsza netowa miłość, ta najpiękniejsza, która podobno nie rdzewieje...

smile : :