Archiwum 12 grudnia 2002


gru 12 2002 Chyba go nie kocham...
Komentarze: 10

Znów otrzymałam baaardzo długiego sms-ka od mojego chłopaka. I z przykrością stwierdzam, iż wynika z niego, że...on jest we mnie zakochany! Smuci mnie to, bo według mnie miłość netowa nie jest prawdziwą miłością. Kiedy nie widzi się człowieka, jego emocji, nie poznaje się go na żywo, kiedy nie jest się w stanie nic zrobić dla tej osoby, to...nie można tego nazwać miłością. Nie można. Dlatego wydaje mi się, że ja podchodzę do tej mojej netowej miłości z dużym dystansem. Od początku tak ją traktowałam. Tylko przy pierwszej netowej miłości dałam się ogłupić słowom. Naiwna...Więc chyba go nie kocham. Nie, to nie jest miłość. Tzn., on może mnie kocha, ale ja inaczej postrzegam pojęcie miłości. Lubić można każdego. Ale kochać...Kocha się kogoś wyjątkowego, kto jest dla nas bardzo ważny. Są różne rodzaje miłości, ale ta netowa chyba nie jest prawdziwa...Nie...Ona na pewno nie jest prawdziwa! I co teraz? Ech...Nie chcę, żeby mój obecny chłopak poczuł się przez to urażony, ale...ja go chyba nie kocham (ech, kobieta zmienną jest:-P). Niestety...No bo ciągle mam jakieś wątpliwości. A gdybym go kochała, te wątpliwości rozwiałaby moja miłość do niego. Tak się nie dzieje. Sorry...

smile : :
gru 12 2002 Wykluczone!
Komentarze: 0

Rozmawiałam wczoraj z mamą odnośnie kolejnego zwierzaczka. W odpowiedzi na moje pytania o partnerkę dla chomika czy inne zwierzątko, usłyszałam: "Wykluczone!". Nie dziwię się, bo ostatnio trochę zaniedbałam swoje pupilki:-P. W efekcie dostanę pewnie w prezencie od swej qmpeli kartę do komórki. I to się najbardziej przyda, aczkolwiek ona jeszcze nie jest pewna, czy mi ją kupi:-P. Ja zaś również nie jestem pewna, czy kupię jej żółwia, ponieważ jest to jednak żywe zwierzę i nie chciałabym, aby mimo schronienia w ciepłej, zimowej kurtce chociażby troszeczkę przemarzło:-P. Poza tym nie wiem, czy ona będzie się rzeczywiście tym żółwiem zajmować, czy jej się potem nie znudzi opieka nad tym zwierzaczkiem. No ale na kupno prezentu mam jeszcze tydzień, więc zdążę się zastanowić, dobrze przemyśleć swoją decyzję...

Dziś na lekcję teoretyczną do Szkoły Muzycznej poszłam dosyć niechętnie. Byłam tuż po w-fie, na którym skakałyśmy wzwyż. Kolejna kompromitacja. Dobrze, że te skoki nie były (jeszcze:-P) oceniane. I akurat, gdy przyszłam do Szkoły Muzycznej taka zmęczona, zastałam w klasie chłopaka, na którego czekałam (pożyczyłam mu zeszyt i przez dwie lekcje musiałam pisać na różnych papierowych świstkach, bo był chory i nie chodził na zajęcia). A może były też inne powody, dla których cieszyłam się, że go widzę? W każdym bądź razie po zajęciach miałam pojechać z dziadkiem do sklepu zoologicznego, żeby popatrzeć na te żółwie, ale wolałam wrócić z tym chłopakiem i moją qmpelą:-P...A mój netowy chłopak? Spokojnie, (jeszcze:-P) panuję nad sytuacją...

smile : :