Wczoraj byłam na spotkaniu ze starą paczką. Zaraz na początku tego spotkania padła propozycja wyjścia na dwór pod jakimś głupim pretextem. Wiedziałam, że chodzi o nacieranie, moje qmpelki też były tego pewne, a mimo to zgodziłyśmy się. Zgodnie z naszymi przypuszczeniami, zostałyśmy natarte śniegiem. Każda po kolei. W ramach malutkiej zemsty natarłyśmy jednego z naszych qmpli:-P.
Zmarznięci wróciliśmy do domu. Tam gadaliśmy i graliśmy w butelkę. Gra była dość nużąca, bo polegała na zadawaniu pytań, a nie wykonywaniu jakichś zadań czy pocałunkach. Pytania wciąż się powtarzały i ogólnie było dość ciekawie. Męska część naszej paczki zmieniła się jednak bardzo. Nie wiem tylko, czy na lepsze, czy na gorsze. O damskiej części nie wspomnę, bo należą do niej moje dwie qmpelki i ja. O tych dziewczynach już coś nie coś pisałam, no ale najwięcej o sobie:-P.
Prosto ze spotkania z paczką pojechałam do supermarketu, gdzie zamierzałam kupić prezenty. Zmęczona i zmarznięta krążyłam wśród regałów z obniżkami i rewelacyjnymi promocjami, aż w końcu stwierdziłam, że lepiej będzie, gdy kupię prezenty dziś w normalnych, mniejszych sklepach. Tak też zrobiłam. Dziadkowi zamiast koszuli kupiłam elegancki notes, a bratu - wyrąbiste radyjko. Prezenty dla babci i mamy pozostały bez zmian - babcia znajdzie dziś ode pod choinką kapcie, a mama - poduszkę. Przed kilkoma chwilami zapakowałam to wszystko w ozdobny papier z motywami świątecznymi. Kupiłam też drobniutkie smakołyki dla moich zwierzątek, aby choć przez chwilę poczuły tę wyjątkową, świąteczną atmosferę.
I raz jeszcze życzę Wam Wesołych Świąt!