Stchórzyłam
Komentarze: 6
Buuu...Zimno! Siedzę właśnie przed kompem w bluzie z polaru i cała się trzęsę...Brrr...No ale myślę, że gdyby tak przeanalizować każdego z moich wielbicieli, to z pewnością znalazłby się ktoś, kto zechciałby mnie ogrzać...swoją bluzą:-P. Na przykład mój chłopak. Tylko że on mieszka ponad 200 kilometrów ode mnie...Kocham go, ale...Właśnie. Jest jakieś "ale". A nie powinno go być. Chodzi mi jednak o to, że mieliśmy się spotkać. W zeszłą niedzielę. No ale do spotkania nie doszło. Przeze mnie? Hm...Złe samopoczucie itd. No ale nie oszukujmy się. Wydaje mi się, że stchórzyłam. Troszeczkę. Kocham go, kurde, kocham! No więc czemu wycofałam się w ostatniej chwili? Hm...Obcy chłopak. Z obcego miasta. Spotkanie, o którym obydwoje marzyliśmy, którego obydwoje chcieliśmy. I nagle: nie przyjeżdżaj. Buuu, czemu? Kurde, jak zimno! Na dwa dni przed spotkaniem wszystko było O.K. Chciałam zobaczyć tego chłopaka, chciałam się z nim spotkać. Ale już następnego dnia zaczęłam się bać. No i odmówiłam. A w dzień niedoszłego spotkania było mi przykro. Przyznaję się do tego. Wtedy chciałam, żeby był przy mnie. Ale było już za późno na przyjazd. Teraz nie wiem, kiedy będziemy mogli się zobaczyć. W minioną niedzielę była ku temu wyśmienita okazja. Zmarnowana? Hm...Ale może to i dobrze...Może teraz będzie inaczej? Lepiej? Hm...To się okaże...Mam tylko nadzieję, że to, iż stchórzyłam, nie jest oznaką tego, że go nie kocham...
Dodaj komentarz